
Chrześcijanska Wspólnota Mennonitów "Agape"
Rozdział pierwszy
Początek i wzrost Kościoła Chrześcijańskiego do Reformacji
Zamiast wstępu
“Panie Janku, czy to prawda, że baptyści modlą się do kota?” Zapytała mnie sąsiadka, osoba pobożna, w której domu było sporo książek, telewizor a na ścianach jej mieszkania wisiały święte obrazki, krzyże i podobizna Madonny z dzieciątkiem, uplasowana nad głównymi drzwiami.
Jako osoba z maturą była pracownikiem umysłowym nie pośledniej instytucji.
Było to w latach 60 tych, kiedy to Polskie Radio nie nadawało jeszcze audycji religijnych i nie oświecało społeczeństwa w delikatnej materii niekatolickich wyznań.
Pytanie sąsiadki pozwoliło mi nie tylko zapewnić ją, że baptyści nie modlą się do kota („kocia wiara”, określenie popularne w okresie międzywojennym), ale także nieco szerzej poinformować o tym wyznaniu, w rezultacie czego miła sąsiadka zaczęła czytać Biblię. I o zgrozo sympatyzować z baptystami…
W starej dzielnicy Gdańska, koło kolejowych torów jest uliczka nosząca do dziś nazwę ulicy Menonitów. U jej wylotu stoi dziwna budowla, przypominająca dawną kaplicę. Na ścianie tego budynku widnieje napis głoszący, że jest to budowla zabytkowa. Rzeczywiście, jest to jedyny w Polsce unikalny ślad wiary i życia tych ludzi, o których mówi niniejsza książka.
Oni, menonici, przezywani niechlubną nazwą „anabaptyści”, których spadkobiercami w pewnym stopniu są współcześni baptyści, również nie modlą się do kota…
Poznanie ich wierzeń i życia zapewne wzbudzi pożyteczne refleksje u czytelnika ceniącego prawdę, także tę historyczną, szukającego głębszego sensu życia, a być może tęskniącego za chrześcijaństwem autentycznym.
tłumacz
Luty, 1991 rok
Początek i wzrost Kościoła Chrześcijańskiego do Reformacji
Ponad dziewiętnaście wieków temu, przyszedł na ziemię z chwały niebios, Jednorodzony Syn od Ojca, pełen łaski i prawdy, Jezus Chrystus, Zbawiciel świata. Uniżył się przyjąwszy postać sługi, i był posłuszny aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej. Ten sam Jezus nakłania ludzi, aby uwierzyli w Niego, poznawali Go i naśladowali. A tym, którzy uwierzyli dał moc, aby się stali synami Bożymi; i z nimi to, uczniami i wierzącymi, On sam – skała, założył Kościół, którego bramy piekielne nie przezwyciężą.
Temu Kościołowi powierzył Jezus wielkie dzieło misyjne: Iść na cały świat i głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu, ucząc przestrzegać wszystkiego, cokolwiek On przykazał. W dzień Pięćdziesiątnicy, w 30 roku po Chrystusie, w mieście Jerozolimie, wyposażył swój Kościół w moc Ducha Świętego, sprawiając, że uczniowie byli w stanie zwiastować Jego Ewangelię w mocy ku zbawieniu nieprzeliczonych tysięcy ludzi.
Teraz my jesteśmy dziedzicami wiary i życia tego Kościoła. Ponieważ ci pierwsi Jego uczniowie i spadkobiercy bez przerwy rozpowszechniali Ewangelię po krańce ziemi, budując Kościół w każdymi kraju, wstępując w ślady Jezusa i zachowując Jego przykazania, wkroczyliśmy przez to i my w Królestwo Boże, stając się uczniami Chrystusa.
Nieprzerwany poprzez wieki łańcuch wiary, nieustające głoszenie Ewangelii, pełne oddania uczniostwo chrześcijan w ciągu stuleci, to wszystko przekazało nam Ewangelię, która czyni nas współdziedzicami w Chrystusie. Dzięki nim jesteśmy dziś chrześcijanami.
Jest faktem, że my także dokonaliśmy własnego wyboru; zaakceptowaliśmy Chrystusa jako naszego Zbawiciela postanawiając zachowywać Jego słowo. Ta sposobność nigdy by do nas nie dotarła gdyby jej nie było w Kościele w ciągu minionych dziewiętnastu wieków.
Współcześni menonici pochodzą z plemion germańskich (teutońskich), tworzących dzisiaj Szwajcarię, Niemcy i Holandię, niegdyś żyjących w mroku pogaństwa do czasu, kiedy w Średniowieczu misjonarze Kościoła dotarli do nich przynosząc im Ewangelię. Jako Szwajcarzy, Holendrzy i Niemcy byli ludźmi ewangelizowanymi w VII i VIII wieku na modłę Kościoła Rzymsko-Katolickiego i w takim stylu wierzyli i modlili się, aż do czasu Reformacji w wieku XVI. Jaki był Kościół, który wprowadził naszych teutońskich przodków do owczarni Jezusa?
Był nim Kościół Katolicki jako kontynuator wczesnego Kościoła założonego w Jerozolimie w dzień Pięćdziesiątnicy w 30 roku po Chrystusie, który dzięki dzielnym misjonarzom rozrastał się po całym świecie i stopniowo, około 1000 roku rozprzestrzenił chrześcijaństwo w Europie. Było to wielkie osiągnięcie. My dzisiaj w nowożytnych czasach, z potężnymi organizacjami misyjnymi nie możemy równać się owym zwycięskim zdobywcom ówczesnego świata, w którym żyli. Z tego to powodu jesteśmy pełni uznania dla wczesnego Kościoła i podziwiamy jego wiarę i moc.
Jednakże wraz z wielką ekspansją i misyjnymi osiągnięciami, razem z rozkwitem prawdziwej wiary oraz uwielbienia Boga i Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela, stwierdzamy coś niezwykłego i niesamowitego, co pojawiło się w Kościele jako rzecz nie tylko niepożądana, lecz zdecydowanie zła. Oto prosta wiara i organizacja, czyste życie i owocna praca nowotestamentowego Kościoła przerodziła się w skomplikowaną organizację, w znacznym stopniu pełną błędnych nauk, o żałośnie upadającej moralności. Wiele z cennego dziedzictwa wiary wczesnego Kościoła zostało zaprzepaszczone tymi zmianami i ostatecznie pod wieloma względami Kościół Katolicki wieków średnich przestał był Kościołem Chrystusa. Oto niektóre z tych zmian. Prześledźmy je kolejno.
Na pierwszym miejscu trzeba zauważyć podstawowy fakt,
że Chrystus założył Kościół składający się wyłącznie z wierzących, mężczyzn i kobiet, którzy osobiście uwierzyli w Jezusa, którzy wiedzieli, że ich grzechy zostały im przebaczone, którzy oddali swe życie Jemu jako Panu, w pełni ufności i posłuszeństwa.
W ciągu następnych wieków wytworzył się zwyczaj włączania do Kościoła wszystkich, głównie poprzez obrządek chrztu niemowląt, zaraz po urodzeniu. W ten sposób Kościół przestał być społecznością ludzi, którzy pokutowali ze swych grzechów, stając się nowo narodzonymi z Ducha Bożego. Raczej cała ludność danego kraju stawała się formalnie chrześcijańska. Wielu z tych ludzi było prawdziwie wierzącymi, lecz jeszcze więcej było chrześcijan nominalnych z tradycji, praktykujących jedynie zwyczaje swych czasów. Formalnie byli oni chrześcijanami, lecz bez wewnętrznego serdecznego przeżycia zbawienia i bez życia w świętości i przestrzegania przykazań Chrystusa.
Druga sprawa: Sama organizacja Kościoła przekształciła się
z prostej, praktycznej formy rządzenia, pod przewodnictwem miejscowych starszych i sług – w eklezjastyczną instytucję z centralną władzą w rękach biskupów, arcybiskupów i na samym szczycie w rękach papieża. W takim Kościele członkowie stali się poddanymi Kościoła, w rzeczywistości poddanymi księży i biskupów tworzących rzeczywiście Kościół. Wielu z księży i biskupów nie było godnych swych stanowisk ani władzy jaką posiadali, nie mówiąc już o tym, że taka forma rządów nie jest według Nowego Testamentu właściwą formą ustrojową Kościoła.
Trzecia sprawa: Kontakt z Bogiem nie był możliwy inaczej
jak tylko przez kapłanów Kościoła. Boże błogosławieństwo i Jego łaska mogły być otrzymywane jedynie przez posługę kapłanów, dzięki specjalnym ceremoniom nazywanym siedmioma sakramentami, włączając w to chrzest, Wieczerzę Pańską (komunia) i inne podobne obrzędy. Tak, więc dla przeciętnego chrześcijanina życie chrześcijańskie nie oznaczało wiary w Chrystusa ani osobistego doświadczenia łaski od Boga, ani też posłuszeństwa nauce Chrystusa i apostołów zawartej w Nowym Testamencie, lecz raczej posłuszeństwo kapłanom, uczestniczenie w kościelnych ceremoniach oraz posłuszeństwo przepisom kościelnym przedkładanym przez kapłana a często sprzecznym z Ewangelią.
Czwartą sprawą była kwestia zbawienia: Nie przyjmowano go jako dar
przez wiarę w Chrystusa, lecz poprzez wykonywanie uczynków wymaganych przez Kościół. Wielka nauka przedstawiona przez apostoła Pawła w Liście do Rzymian i całej Biblii, ukazująca, że przebaczenia grzechów dostępuje człowiek dzięki kosztownej ofierze Chrystusa na krzyżu, w rzeczywistości została poniechana. Zamiast tego wprowadzono formalny system religijny i wiarę w ceremonie kościelne i dobre uczynki, co przypomina pewne bardziej rozwinięte religijne obrządki pogan. Na to, że wiele ludzi miało głód w sercach i nie doznawszy Ewangelii nie miało pokoju z Bogiem i szukało czegoś głębszego niż to, co posiadali, Kościół nie zwracał uwagi. Nieustanne poszukiwanie prawdziwego żyda złączonego z Chrystusem w Bogu przejawiało się w tworzeniu coraz to liczniejszych nowych form zewnętrznej religijnej aktywności nie dającej jednak zaspokojenia tego duchowego głodu. Brak wewnętrznego pokoju i stałe poszukiwanie czegoś lepszego spowodowały, że za poradą duchownych Kościoła, wiele osób, tak mężczyzn jak i kobiet decydowało się na wstępowanie do klasztorów i zakonów licznie powstających w okresie Średniowiecza. Tam też, rezygnując z normalnego życia, pozbawiając się przywileju małżeństwa i posiadania rodziny, osobistej własności, niezależności i wolności, przez czynienie dobrych uczynków, daremnie spodziewano się dostąpić owego wszędzie poszukiwanego pokoju.
Piąta ważna przyczyna upadku Kościoła: to fakt, że ogół chrześcijan nigdy nie miał możności
czytania Nowego Testamentu bezpośrednio (rozpowszechniano inne pisma) i musiał uczestniczyć w nabożeństwach odprawianych po łacinie, nie rozumianej powszechnie, a ponieważ rzadko kiedy kazano Ewangelię i nakłaniano ludzi do świętego życia, mogącego się rozwijać jedynie poprzez głoszenie czystego Słowa Bożego, coraz bardziej opadał poziom moralnego życia.
Ogromne rzesze chrześcijan nie znały tych wszystkich ideałów życia, jakie dzisiaj chrześcijanie uznają za obowiązujące, i to nie dlatego, że tamci ludzie chcieli być źli, lecz, że nie wiedzieli o tym, jak można żyć inaczej. Poprzez wieki rozwijały się formy życia dalekie od chrześcijaństwa. Garstka możnych ziemian uciskała chłopów tak dalece, iż właściwie byli oni niewolnikami swych panów. Panoszyła się niesprawiedliwość, przemoc i nadużycia. Niemoralność, ucisk, gwałty rozpanoszyły się powszechnie. Wielu kapłanów i biskupów Kościoła wiodło życie bardziej niemoralne niż życie prostych ludzi. Zwyciężał grzech.
Jest zdumiewającym, że w zalewie zdemoralizowania jaki ogarniał przez całe wieki życie Kościoła, żywa i prawdziwa wiara zdołała w ogóle przetrwać. Zawdzięczać można to dwóm faktom.
Po pierwsze, wbrew temu, że Pismo Święte nie było dostępne powszechnie i czytali je po łacinie jedynie kapłani, Pismo Święte zostało zachowane od zagłady. Trwało, zawierając dla każdego prawdę Ewangelii zdolną do spowodowania przebudzenia.
Po drugie, istnieli wierni i oddani naśladowcy Chrystusa we wszystkich wiekach, choć liczba ich była mała, czasami nawet bardzo mała.
Tam i ówdzie pozostawały jednostki usiłujące wbrew powszechnemu zepsuciu Kościoła, żyć życiem świętym i czystym. Także istniały gdzieniegdzie małe zorganizowane grupy usiłujące odnowić i zreformować Kościół. Od czasu do czasu pojawiały się przebudzenia w rezultacie, czego tysiące chrześcijan poznawało coś wartościowszego dla życia. Ciągle na nowo powtarzały się także prześladowania tych grup, niekiedy okrutne i krwawe, kończące się męczeństwem tysięcy wiernych. Niewiele wiemy o tych gorliwych chrześcijanach żyjących w dawnych wiekach, choć o kilku ich przywódcach informacje dotrwały do naszych czasów. Były to grupy Waldensów pod przywództwem Piotra Waldo z Lyonu (Francja), około 1170 roku, Braterstwa Wspólnoty Życia pojawiające się w Holandii i Niemczech począwszy od XIV wieku. Liczniejsze i silniejsze ruchy reformatorskie wchodzą na widownię po roku 1300, jak na przykład ruch pod wodzą wpływowego reformatora Jana Wiklifa (1324-1384) w Anglii, Jana Husa (1370-1415) w Czechach. Jednak prześladowania były tak silne, że nie powiodła się żadna próba reformy Kościoła na większą skalę.
Pośród tego mroku Bóg w swej łaskawości i mocy sprawił, że wreszcie nastąpiło wielkie przebudzenie. To przebudzenie znane jako Reformacja protestancka, stanowi w historii największe wydarzenie od czasów apostolskich.